...między matką i córką - bez toksycznych uzależnień. Czuła, szczodra i czasem bolesna.
Dająca siłę.
...między przyjaciółkami - akceptująca. Dająca oparcie, poczucie sensu i wspólnoty.
…dojrzałej kobiety do całego świata: ludzi, roślin, zwierząt - uniwersalna, spokojna, wrażliwa. 
Jaki kolor ma miłość? Ta namiętna, między kobietą i mężczyzną, ma głęboką barwę czerwonego wina. Pąsowa róża, szkarłatne serce, czerwień umalowanych ust. Oczywisty schemat. Ale jest jeszcze miłość w... pudrowym odcieniu różu albo złoto-pomarańczowa jak słońce lub błękitno-zielona jak Ziemia. Taka miłość, odczuwana w kolorach innych niż czerwony, jest najtrudniejsza do opisania. Bo jak opisać coś, co jest tak blisko każdego dnia? Co wrosło w nasze życie, daje nam poczucie sytości, a może nawet szczęścia? Jest zwykła-niezwykła. Jak wspaniała kawa na dzień dobry albo ulubiona muzyka przed zaśnięciem. Po prostu jest. A kiedy jej zabraknie, tęsknimy za nią aż do bólu.
Anna i Aleksandra:
Nasza miłość ma kolor różowy. Jest jak skóra niemowlęcia: delikatna, wrażliwa.
Ola (23), delikatna brunetka, bezwiednie dotyka zaręczynowego pierścionka. Kręci nim wokół serdecznego palca, machinalnie zdejmuje go i wkłada. Jej matka, Anna (50), dobrze wie, że to nie jest nic nieznaczący gest. Raczej chęć odwrócenia uwagi od tego, że...
Dobrze zna swoją córkę. Wie, o czym świadczy każde, niewidoczne dla innych drgnięcie brwi, nowe nutki w głosie, inna melodia słowa. Teraz, gdy jej Oleńka zdejmuje i wkłada zaręczynowy pierścionek, ona odczytuje te niepozorne sygnały - jej córka waha się, jest pełna lęku. Niedługo wyjedzie do narzeczonego, do Birmingham i boi się zostawić matkę samą w opustoszałym domu w Warszawie. Tym bardziej, że niedawno zmarł drugi mąż Anny, ojczym Oli.
"Mamuś" - słyszy Anna i widzi w oczach córki czułość, morze miłości, łzy. "Mamuś, tak bardzo cię kocham" - mówi Ola i siada matce na kolanach jak mała dziewczynka. Anna obejmuje ją ramionami. Powtarza to, co już mówiła nieraz: "Nie martw się. Poradzę sobie. Jedź do Konrada. Będziesz z nim szczęśliwa. Ja to wiem".
Chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że z tęsknoty za córką zamknie się w swoim pokoju i zaleje łzami. Że będzie jak w malignie szukać śladów jej obecności w domu. Będzie wąchać jej ulubione swetry, po raz setny czytać wszystkie liściki, które Ola do niej napisała.
"Mamuś - pociesza ją Ola - to tylko chwila. Zarobię na ślub, na wesele, wrócę. A w maju...".
"A w maju to ja ciebie poprowadzę do ołtarza" - kończy za nią Anna. "Twój ojciec nie żyje... Zresztą, czy musi być tak jak u wszystkich? Ja ciebie tak bardzo kocham, więc ja poprowadzę...".
I nagle obie się śmieją. Zupełnie tak samo. Ale zaraz, zaraz, już wystygła herbata, a one miały opowiedzieć o swojej miłości.
Tylko jak? Jak opisać pół życia Anny i całe Oli? Taka miłość między matką i córką, zwyczajna-niezwyczajna. Jaka? "W kolorze różowym - podpowiada Anna - jak skóra niemowlęcia". "Tak, tak - zgadza się z nią Ola - taka różowa, delikatna, wrażliwa, czysta".
Karolina i Ola:
Dobra przyjaźń to miłość w kolorze słońca. Jak ono - grzeje, cieszy, rozprasza mrok.
Karolina (26) bierze głęboki wdech, zamyka oczy. Kładzie dłonie na brzuchu. "O Boże" - jęczy. "Jak tu mówić o pięknej przyjaźni, kiedy mam mdłości. Cały ranek rozmawiałam z muszlą klozetową!".
"Spokojnie, Karol" - odzywa się jej najbliższa przyjaciółka Ola (25). Z uśmiechem, po kumpelsku klepie ją po ramieniu: "Wytrzymaj do lipca. Urodzą się bliźniaki i zobaczysz, wszystko będzie dobrze".
Zawsze tak sobie mówią: "Będzie dobrze!". Kiedy Ola przeżywała pierwsze zawody miłosne, Karolina ją pocieszała. Przechowywała u siebie, zabierała wszędzie ze sobą, parzyła ulubioną kawę, rozpieszczała. Krzyczała nawet, by ta wreszcie się wzięła do pracy, zamiast się użalać nad sobą. Ale, gdy jej przyjaciółka wróciła do swojego chłopaka, cieszyła się razem z nią: "No i widzisz, wszystko dobrze się skończyło!". ("Co sobie myślałam, to myślałam - tłumaczy cicho - najważniejsze, żeby Ola była szczęśliwa"). Dzisiaj jest szczęśliwa, bo w końcu znalazła właściwego mężczyznę, niedługo wychodzi za niego za mąż.
Siedzą teraz przy stole. Trochę spięte. One, znane w towarzystwie z luzactwa i tego, że nie boją się wyzwań. Bo jak opowiedzieć o przyjaźni, która jest taka zwyczajna?
Nie pamiętam, kto to powiedział - mówi - ale to jest fajne: Kiedy zwierzysz się z problemów facetowi, to może zawalić się cały świat, a kiedy mówisz o nich przyjaciółce, jesteś silniejsza jej siłą" - kończy Ola.
A one razem są silne. I wszyscy muszą to zaakceptować. Nawet ich mężczyźni. Zresztą, co tu dużo opowiadać...
Naprawdę, nie ma nic lepszego niż przyjaciółka w niepogodę - żartuje Ola. Karolinie uśmiech też nie schodzi z twarzy, kiedy mówi, że ta ich przyjaźń trwa już wieki - osiem lat. I chyba będzie towarzyszyć im do końca życia. Ola opowiada, że taka spokojna przyjaźń, wbudowana w codzienność, pisze wspólny życiorys. Wspólnie spędzone chwile, przeżycia, przygody... I wspomnienia.
Bo to jest właśnie przyjaźń. Prawdziwa miłość w złoto-pomarańczowym kolorze słońca. Taka, która cieszy, grzeje, rozwija i rozprasza mrok.
Agnieszka:
Miłość do wszystkich istot to świadomość, że świat jest jeden, a my stanowimy
jego część. Jaki kolor ma ta miłość? Jak Ziemia – błękitno-zielony.
Gdy zaproponowałam Agnieszce (35) rozmowę o miłości uniwersalnej - do całego świata - po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza.
Zgodziła się. Umówiłyśmy się w kawiarni. Przed spotkaniem próbowałam sobie wyobrazić Agnieszkę. Naturalna, wyciszona kobieta w powłóczystych sukniach, buddystka, wegetarianka, czułe serce na dłoni.
Pojawiła się - bez makijażu, w spodniach i puchowej kurtce. Konkretna, zdecydowana, ciepła i szczera. Wyznała, że przed spotkaniem długo myślała, od czego zacząć. Może od rodzinnego, poznańskiego domu, w którym bezpośredni kontakt z przyrodą był dużą wartością? Zamiast wysiadywania przed telewizorem - rowerowe wycieczki do lasu. Latem penetrowanie pobliskich zarośli, kąpiele w jeziorach. Przyjemność, która uwrażliwia. A może powinna zacząć od liceum biologiczno-chemicznego? W trzeciej klasie miała praktyki w szpitalu. Samotni chorzy, dla których nikt nie ma czasu. Robaki pełzające w kuchni. Cierpienie brzydkie i smutne. To właśnie zapamiętała. I odkryła, że być dobrym dla innych, to tak naprawdę być dobrym dla siebie. Nasz świat jest jeden. Kochać go, to znaczy być odpowiedzialnym. Dobrym. No i jeszcze dbać o to, by człowiek obok nie był maszyną, która zarabia, kupuje, konsumuje i wydala.
Odkryła, że niedaleko rośnie rzadko spotykany okaz drzewa - tulipanowiec. Wycieczki dendrologów z całego świata zjeżdżają tu, by zobaczyć go w porze kwitnienia.
Odkryła też, jakie cudne zakola tworzy rzeczka Jeziorka. Wiązy i graby moczą gałęzie w wodzie. Konary oplecione dzikim chmielem. Cudnie rozproszone światło jak u impresjonistów.
Trzeba tylko zadbać, by Jeziorka przestała być smródką, do której wszyscy wylewają ścieki. By znowu cieszyła wszystkich. By była błękitno-zielona. Jak miłość do Ziemi.
Tekst: Maria Mamczur
Artykuł umieszczono dzięki uprzejmości www olivia.redakcja.pl