Jak poderwać kobietę? Jak uwieść mężczyznę? Potrzebne są przemyślany plan, czerwone róże i romantyczna sceneria? A może wszystko dzieje się samo? Dwie pary opowiedziały o pierwszych dniach swojej znajomości. Kobiety po kobiecemu, mężczyźni po męsku.

Dałam się uwieść podrywaczowi?
Karina (26) i Arek (28)
Karina: Arka poznałam w dziwny sposób. Była impreza walentynkowa. Rzadko chodziłam na takie przyjęcia. Po północy lekko znudzona założyłam kurtkę i wyjrzałam na dwór, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Ktoś niespodziewanie zatrzasnął drzwi do domu. Mróz minus piętnaście. Zobaczyłam, że pod ścianą chwieje się jakiś chłopak. Zielony, ledwo żyje. Na takim mrozie, w samym podkoszulku.
"Boże, pomyślałam, trzeba pomóc człowiekowi! Tylu ma tu znajomych, a tak go zostawili...".
Postawiłam go do pionu i tak długo waliłam w te drzwi, aż po jakichś dwóch godzinach ktoś wreszcie nam je otworzył. Zobaczyłam przez chwilę wielkie, wpatrzone we mnie oczy.
"Jesteś moim aniołem" - wybełkotał i zasnął, ale już na kanapie, w środku.
Kilka tygodni później zadzwoniła do mnie koleżanka. "Słuchaj - szepnęła tajemniczo - interesuje się tobą jakiś facet. Wyciągnął ode mnie twój numer".
Następnego dnia, gdy wróciłam ze szkoły do domu, mama powitała mnie informacją, że były do mnie już trzy telefony. Dzwonił jakiś Arek Sochacki.
Nikt nie może być do końca zły...
"Sochacki?" - na dźwięk tego nazwiska ciotka, która siedziała u nas w kuchni, omal nie spadła z krzesła. "To taki i owaki. On wszystkie dziewczyny na złą drogę sprowadza. Upija się. Zły, zły zły".
Radzymin to małe miasteczko. Wszyscy się tu znają.
"Nie, pomyślałam, niemożliwe, żeby ktoś był aż tak okropny".
W głębi ducha uważałam, że nie ma ludzi do końca złych i każdemu trzeba dać szansę. "Muszę go poznać".
Artykuł umieszczony dzięki uprzejmości www.olivia.redakcja.pl