Zwieńczenie związku, kolejny punkt w programie życia, chwila, w której klamka zapadła? Tak beznamiętnie mówią o ślubie ci, którzy są chwilę przed lub chwilę po ceremonii. Ale kiedy głębiej drążysz temat, okazuje się, że ślub jest dla nich najważniejszym dniem w życiu. Ale nie uprzedzajmy wypadków. Dla wielu osób ten dzień jest jednym z tych najważniejszych w życiu. Wywołuje mnóstwo emocji - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, rodzi wiele pytań, dylematów, bo kiedy zapragniecie wziąć ślub, trzeba będzie podjąć wiele decyzji związanych z ceremonią.

Ania i Piotr, bohaterowie naszego reportażu, skorzystali z pomocy profesjonalistki, by ślub był spełnieniem ich marzeń. Ale każdy z nas ma
inne marzenia i każdy ślub jest inny. Nie mniej jednak warto, by ten dzień budził po latach ciepłe wspomnienia, a nie jawił się jako koszmar. Dlatego podpowiadamy ci, jak zająć się przygotowaniami do ślubu i wesela, aby wszystko było łatwe i przyjemne, a wy tego dnia wypoczęci i szczęśliwi.
Ślub ma być romantyczny, wesele z przepychem
A już przed ołtarzem powiem ci: Zapnij pasy!
Popularny warszawski pub w centrum miasta. Godzina 19. Agnieszka (34), wysoka, szczupła blondynka, (dyskretny makijaż, elegancki kostium), wygląda jak młoda bizneswoman, pośredniczka w handlu nieruchomościami. Może doradca finansowy. W rzeczywistości reprezentuje kilkuosobową firmę, która organizuje śluby i wesela. W kolorowym tłumie wypatruje swoich klientów, z którymi umówiła się właśnie w tym miejscu na spotkanie.
Są! Ania (27) i Piotr (27). Od rana nie mieli czasu nic zjeść, więc z pośpiechem pałaszują włoskie kluski, by chwilę później z uwagą oglądać zdjęcia, które pokazuje im Agnieszka. Na fotografiach okoliczne dworki i pałace. Obłożone terminami. Na niektóre miejsca trzeba czekać rok. Albo zdecydować się na ślub w nietypowym terminie, np. w maju, w piątek.
Ania celuje palcem w dworek, pięknie podświetlony, z bujnym ogrodem. Piotrowi bardziej podoba się okazały pałac. Muszą pojechać na miejsce osobiście, przyjrzeć się z bliska, wybrać to, które ich zachwyci.
Bo tak sobie postanowili - ślub ma być romantyczny, wesele królewskie, z przepychem. "To jedyny taki dzień w życiu" - mówią. "Coś więcej, niż założenie tego żelastwa na palec".
Ślubna epidemia, eksternistyczne bierzmowanie
Od siedmiu lat Ania i Piotr są w stałym związku. Od pięciu mieszkają razem. Jeszcze niedawno mieli inne pomysły na wspólne życie. Chcieli zarejestrować konkubinat. Zgodnie z nowym prawem. Ale w tym momencie ich rodzice zaprotestowali. "Już dosyć tego!" - naciskali. "Kiedy wreszcie weźmiecie ślub? Jak normalni ludzie?!".
A poza tym, co tu kryć, dopadła ich ślubna epidemia. Wszyscy ich znajomi się pobierają albo chrzczą dzieci. Coraz częściej słyszą wśród przyjaciół nowe hasło: "Trzeba zaliczyć ten kolejny punkt programu". Czytaj - wejść w dorosłe życie, założyć prawdziwą rodzinę.
I jakoś tak, dzień po dniu, Ania i Piotr zaczęli się do tego przymierzać. Wyobrażać sobie tę chwilę. I nagle okazało się, że jeśli to ma już nastąpić, musi być niezwykłe. Ślub najlepiej w gotyckiej kapliczce, wesele w zamku - w strojach z epoki. Trzysta kilometrów od miejsca zamieszkania. Na powitanie salwa z zabytkowej armaty.
Rodzice postawili veto. To oni byli sponsorami, więc Ania i Piotr położyli uszy po sobie, ale nie chcieli rezygnować z marzeń. I wtedy właśnie okazało się, że zorganizować ślub i wesele według własnych wyobrażeń, to wcale nie jest prosta sprawa. Załatwić eksternistycznie bierzmowanie. I przyspieszony kurs tańca, (bo kto teraz tak naprawdę tańczyć potrafi?). I na czas miejsce w kościele. I w terminie sprowadzić wymarzoną suknię ślubną, i nanieść krawieckie poprawki. Zorganizować w wyśnionym miejscu wesele. I przy okazji zaaplikować gościom mnóstwo niezapomnianych atrakcji. Jak to wszystko ogarnąć - setki telefonów, dziesiątki spotkań - w sytuacji, kiedy oboje pracują i się jeszcze uczą?
Ale, od czego jest internet? Wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę hasło "ślub" i pojawiają się linki do stron wielu firm organizujących to szczególne wydarzenie. Ale internet to mało. W grudniu zeszłego roku Ania i Piotr wybrali się oboje na targi ślubne. Obejrzeć oferty, podpatrzeć ślubną modę, znaleźć firmę, która będzie odpowiadała im najbardziej.
Zobaczyli zdjęcia w albumie Agnieszki. Urzekły ich koty baraszkujące na jej ślubnej sukni z jedwabiu. Uwiodły motyle, nie dowierzali własnym uszom. Jak to? Firma organizująca śluby, współpracuje z hodowcą motyli? I co? Potem te wyhodowane specjalnie w tym celu owady wypuszcza się na młodą parę zamiast standardowych gołębi i balonów? Taki romantyzm? Ale czad!
Tekst: Maria Mamczur, Ewa Klepacka-Gryz, psycholog
Artykuł został umieszczony dzięki uprzejmości www.olivia.redakcja.pl